Wielkim wydarzeniem tegorocznej edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie był z pewnością koncert, który odbył się 23 maja w Sali Koncertowej Filharmonii Podkarpackiej. Z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Wojciecha Rajskiego usłyszeliśmy operowe gwiazdy światowego formatu – Aleksandrę Kurzak i jej męża, Roberto Alagnę.
W trzydziestoletniej karierze francusko-sycylijski tenor włączył do swojego repertuaru ponad sześćdziesiąt ról. Wspaniałe kreacje uczyniły go najsłynniejszym francuskim tenorem na świecie. Roberto Alagna jest gorąco przyjmowany zarówno w teatrach operowych, salach koncertowych, jak i na festiwalach.
Aleksandra Kurzak zadebiutowała w wieku 21 lat na scenie Opery Wrocławskiej jako Zuzanna w „Weselu Figara”. Jej matka i nauczycielka, wspaniała śpiewaczka Jolanta Żmurko, grała wtedy rolę Hrabiny.
Sześć lat później Aleksandra Kurzak pojawiła się na dwóch najbardziej prestiżowych scenach operowych na świecie.
Na początku grudnia 2004 roku Verena Dobnik tak napisała w recenzji zamieszczonej w Associated Press: „W obsadzie wznowionych „Opowieści Hoffmana” nie było słabych punktów (…), a najjaśniej błyszczała debiutantka, 27-letnia Polka Aleksandra Kurzak w roli Olimpii. Taką diabelską, wokalną pirotechniką mogły się kiedyś pochwalić Joan Sutherland czy Beverly Sills… Kurzak sięgała wysokiego „c”, jakby podrzucała piłeczkę pingpongową, celnie i radośnie”.
O tym samym debiucie w „The New York Times” napisał Bernard Holland między innymi te słowa:
„… partię Olimpii śpiewa Aleksandra Kurzak. Dysponuje koloraturą silną i nieskazitelną, a w roli mechanicznej lalki sprawia, że dajemy zwieść się jej sztuczkom”.
Równie gorąco został przyjęty w tym samym sezonie jej debiut w roli Aspazji w „Mitrydasie, królu Pontu” w Royal Opera House Covent Garden.
Od tej pory często jest zapraszana zarówno do Metropolitan Opera, jak i Covent Garden oraz do innych prestiżowych teatrów operowych na świecie.
Kiedy w życiu Aleksandry Kurzak pojawił się Roberto Alagna i córeczka Malena – Artystka ma wypełnioną każdą godzinę, ale zgodziła się na krótki wywiad.
Zofia Stopińska: Talent muzyczny odziedziczyła Pani po rodzicach. Pani mama, to znakomita sopranistka Opery Wrocławskiej Jolanta Żmurko, tata Ryszard Kurzak – pierwszy waltornista Opery Wrocławskiej i wykładowca wrocławskiej Akademii Muzycznej. Podobno całe dzieciństwo spędziła Pani w kulisach Opery – jako malutka dziewczynka była świadkiem wszystkich prób i spektakli, w których mama uczestniczyła. Słuchając mamy występującej na scenie, uczyła się Pani jej ról – podobno nauczyła się Pani na pamięć całej „Traviaty”. Czy można powiedzieć, że był to początek Pani edukacji muzycznej?
Aleksandra Kurzak: Tak, na pewno, i pewnie dlatego już od pierwszej klasy poszłam do szkoły muzycznej i zaczęłam naukę gry na skrzypcach.
Była Pani bardzo utalentowaną i pilną uczennicą. W domu ćwiczyła Pani pod okiem taty i szybko robiła Pani postępy – wszystko wskazywało na to, że będzie Pani bardzo dobrą skrzypaczką. Marzyła Pani także o karierze baletnicy, ale ostatecznie poszła Pani w ślady mamy. Jak to się stało, że jednak została Pani śpiewaczką? – Nie wiem. Nie po raz pierwszy ktoś zadaje mi to pytanie, a ja nie pamiętam momentu, kiedy podjęłam taką decyzję. To przyszło jakoś bardzo naturalnie.
Odziedziczyła Pani po mamie talent i głos, bo Wasze soprany mają podobną barwę oraz podejście do zawodu. Postanowiła Pani także uczyć się śpiewu pod kierunkiem mamy. Jak to jest uczyć się u mamy? – Nie jest łatwo. Zawsze łatwiej pokłócić się z rodzicami niż z panią w szkole, więc lekcje czasami były burzliwe. Ale podkreślam, że z mojej winy.
Była już Pani słynną na całym świecie śpiewaczką, o którą zabiegały tak prestiżowe sceny operowe jak Metropolitan Opera i Covent Garden, kiedy miałam przyjemność rozmawiać z Panią dwukrotnie: na początku października 2012 roku, po recitalu w ramach Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku (cudownie zaśpiewane pieśni w pierwszej części i słynne arie sopranowe w drugiej) oraz 3 maja 2013 roku przed koncertem na Rynku w Rzeszowie, podczas którego śpiewała Pani ulubione arie. Ciągle jestem pod wrażeniem tych spotkań, bo wiele się mówi i pisze o kaprysach wielkich gwiazd, a spotkałam cudowną śpiewaczkę, która jest bardzo miłą osobą. Czy jest Pani gwiazdą bez kaprysów?
– Chyba sama Pani już sobie odpowiedziała na to pytanie.
O ile dobrze pamiętam, w 2015 roku ukazała się książka „Si, Amore”. Jest to tak naprawdę „wywiad-rzeka”, który przeprowadził z Panią znany dziennikarz i tłumacz Aleksander Laskowski. To bardzo interesująca książka, w której opowiada Pani o swoim dzieciństwie, rodzinie, karierze, ale także o kobiecie, która wie czego chce, ciężko pracuje i będąc wielką artystką potrafi prowadzić dom oraz podejmuje bardzo ważne życiowe decyzje. Jak powstawała ta książka?
– Aleksander zadzwonił do mnie z taką propozycją. Spotkaliśmy się pierwszy raz w Wiedniu. Zaczęliśmy rozmawiać przy obiedzie i tak się zaczęło. Potem spotykaliśmy się na skypie, bo ciężko za mną nadążyć.
Swego męża Roberto Alagnę poznała Pani podczas wspólnego występu w Covent Garden, z informacji, które znalazłam, wynikało, że zastępowała Pani inną śpiewaczkę. Partner sceniczny stał się partnerem w życiu. Wierzy Pani w przeznaczenie?
– To było trochę inaczej. Nie zastępowałam innej śpiewaczki! To był mój kontrakt. Owszem, miałam propozycję zastępstwa, co wiązało się z rezygnacją z tego kontraktu, ale nie podjęłam tej decyzji, bo chciałam raz zaśpiewać z Alagną. Przeznaczenie…
Pewnie to nie przypadek, że ostatnio czasami występujecie Państwo wspólnie? Czy zabieracie ze sobą córeczkę?
– Tak, Malena jest zawsze z nami, dlatego występujemy razem. Jest to dla nas bardzo ważne.
Jest Pani pierwszą polską śpiewaczką operową, która podpisała ekskluzywny kontrakt z wytwórnią Decca i nagrane w ramach tego kontraktu płyty sprzedawane były w takich ilościach, że otrzymywały status platynowej lub złotej płyty. W tym roku podpisała Pani nową ekskluzywną umowę z wytwórnią Sony Classical. Czy może nam Pani powiedzieć o planach nagraniowych?
– Pierwsza płyta została już nagrana. Jej premiera będzie w październiku. Są na niej duety z Roberto. Latem będę nagrywała moją płytę solową.
Na całym świecie coraz to częściej organizowane są w wielkich salach i w urokliwych miejscach w plenerze koncerty muzyki operowej i przychodzą na nie tłumy. Czy jest to dobra forma popularyzowania opery?
– Takie koncerty zawsze były organizowane i zawsze przychodziły na nie tłumy. Z pewnością dlatego Opera jest dziś popularna bardziej niż kiedykolwiek.
Rozmawiała: ZOFIA STOPIŃSKA
Zdjęcia: REGINA POLAK