W 102. rocznicę śmierci pułkownika Leopolda Lisa-Kuli – oddano hołd bohaterowi z Kosiny

   Były honory, kwiaty i wzniosłe słowa, a hymn narodowy przeszywał serca tych, którzy przyszli pod pomnik pułkownika Leopolda Lisa Kuli. W taki właśnie sposób mieszkańcy Podkarpacia oddali hołd wielkiemu Polakowi i patriocie, niestrudzonemu bojownikowi o niepodległą Rzeczpospolitą, w 102. rocznicę jego śmierci. Na uroczystości, które odbyły się 8. marca br przybyła marszałek Sejmu RP Elżbieta Witek.

Reklama

  Obchody rozpoczęły się mszą świętą w Kościele Farnym pw. św. Wojciecha i św. Stanisława Biskupów w Rzeszowie. Po zakończonej mszy, uczestnicy przemaszerowali pod pomnik płk. Leopolda Lisa Kuli, gdzie miała miejsce dalsza część uroczystości, w tym złożenie kwiatów pod monumentem. Uroczystości stały się także okazją do uhonorowania medalami „Pro Patria” oficerów szczególnie zasłużonych w kultywowaniu pamięci o walce o niepodległość Ojczyzny oraz złożenia przyrzeczenia strzeleckiego przez nowych Strzelców Związku Strzeleckiego „Strzelec” Józefa Piłsudskiego. Uczestnicy wysłuchali także Mazurka Dąbrowskiego oraz Apelu Pamięci.

   Udział w obchodach wzięli m.in.: Jan Józef Kasprzyk – szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, wojewoda Ewa Leniart, marszałek Władysław Ortyl, Józef Jodłowski – starosta rzeszowski, gen. bryg. Dariusz Lewandowski – dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, płk Dariusz Słota – dowódca 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej, ppłk Jacek Biruś – komendant 34. Wojskowego Oddziału Gospodarczego, Marek Matuła – komendant Związku Strzeleckiego „Strzelec” Józefa Piłsudskiego.

   Marszałek Sejmu RP Elżbieta Witek w swoim przemówieniu odniosła się do patriotyzmu mieszkańców Podkarpacia, jako szczególnej wartości kształtującej tożsamość narodową: Za każdym razem, kiedy jestem na Podkarpaciu to muszę powiedzieć, że patriotyzm widać i czuć tutaj na każdym kroku. Wasze przywiązanie do wiary, Kościoła, tradycji, pamięć o przodkach i bohaterach, jak pamięć o pułkowniku Leopoldzie Lisu-Kuli, robi naprawdę ogromne wrażenie – mówiła na uroczystościach pani marszałek, która zwróciła się także do młodych składających przysięgę:Ta przysięga jest wymagająca i bardzo bym chciała, żeby spełniły się wasze marzenia, wasze oczekiwania. Skoro założyliście mundur, to wiecie, jaką przyszłość chcecie mieć dla siebie. Pamiętajcie, żeby się nawzajem wspierać, żeby być uczciwym, żeby pomagać słabszym, żeby angażować się we wszystko to, co wymaga waszej pomocy – tak jak teraz w okresie pandemii, kiedy można na was liczyć. Życzę wam tego, żeby było tak jak mówił Józef Piłsudski, że, strzelcem może zostać każdy, ale nie każdy strzelcem pozostaje – powiedziała Elżbieta Witek.

   Leopold Lis-Kula urodził się 11 listopada 1896 roku w Kosinie pod Łańcutem. Jako niespełna 16-latek, w październiku 1912 roku, wstąpił do Związku Strzeleckiego. Szlak bojowy rozpoczął w szeregach I Kompanii Kadrowej, przekraczając 6 sierpnia 1914 roku w Michałowicach granicę zaborów – austriackiego i rosyjskiego. Młody oficer wyróżnił się w bojach pod Kielcami, jako dowódca jednej z legionowych kompanii. Później walczył też pod Krzywopłotami i Łowczówkiem, spełnił też swój żołnierski obowiązek na Wołyniu, gdzie w lipcu 1916 roku legioniści toczyli niezwykle krwawe walki. Wsławił się talentem dowódczym m.in. pod Kostiuchnówką.

   W 1917 roku został wysłany w szeregach armii austriackiej na front włoski. Ranny podczas walk, po wyjściu ze szpitala nie wrócił do oddziału. Przedostał się za to do Krakowa, gdzie w porozumieniu z Edwardem Rydzem-Śmigłym uczestniczył w organizowaniu terenowych struktur Polskiej Organizacji Wojskowej. Jako oficer odrodzonego Wojska Polskiego, został skierowany na front wołyński, gdzie wielokrotnie wykazał się swoimi zdolnościami dowódczymi, szczególnie zaś pod Poryckiem, atakując zupełnie zaskoczone oddziały ukraińskie.

   W nocy z 6 na 7 marca 1919 roku, dał rozkaz do ataku na Torczyn, silnie broniony przez nieprzyjaciela. Polacy raz jeszcze odnieśli spore sukcesy – miasteczko udało się zająć, ale okupiono to największą stratą. Rana w pachwinę, jaką otrzymał major “Lis”, okazała się śmiertelna. Spoczął w Rzeszowie, gdzie zaczęła się jego fascynacja polską armią i niepodległościowa działalność.

D. KOZIK

Zdj.: A. MAGDA

Źródło: podkarpackie.pl

 

Post Author: Adam Kunysz